Nie ma znaczenia gdzie… Jeżdżąc na turnieje od morza po Tatry spotykam się z tym samym zwyczajem. Jest nim klaskanie przez rodziców po niewymuszonym błędzie przeciwnika.
C’mon! O co chodzi?
Mecz toczy się normalnie. Wszyscy na trybunach czekają na efektowne zagrania, szybkie punkty zdobyte przez „swojego” zawodnika. Emocje rosną. Wiadomo – najbardziej przeżywa rodzina: tata, mama, babcia, dziadek, rodzeństwo. I nagle przeciwnik popełnia niewymuszony, tak zwany „głupi” błąd. Piłka trafia w taśmę lub siatkę, ewentualnie zostaje wyrzucona na out. Dzieje się tak pomimo, że nic nie wskazywało, że taki błąd może być w ogóle popełniony. I wtedy pojawiają się gromkie brawa, soczyste oklaski. A czasem jeszcze jako dodatek zwycięski okrzyk dumnego przeciwnika: C’mon! O co chodzi?
Coś tu się nie zgadza…
Oklaski w tenisie jak i w innych dyscyplinach sportowych służą zazwyczaj nagradzaniu. Kibice podkreślają świetne zagranie i w dobrym stylu, efektownie zdobyty punkt. Czemu więc służą oklaski po „głupim” błędzie przeciwnika, do którego nie przyczynił się nawet „nasz” zawodnik? Nigdy tego nie rozumiałem i nie zrozumiem… Bo jeśli mają upokorzyć tenisistę, który właśnie stracił punkt, zabrać mu resztę nadziei na wygraną (zazwyczaj zdarza się to w krytycznych momentach meczu), osłabić motywację do dalszej gry albo po prostu wytrącić go z równowagi – czynią to idealnie. Coś tu się nie zgadza…
Cóż za piękny błąd!
Jeśli jesteś prawdziwym fanem tenisa, kibicujesz swojemu zawodnikowi – nie klaszcz po niewymuszonym błędzie przeciwnika! Uszanuj go, jego trud i chęć walki na korcie. Nie musisz klaskać po jego dobrym, zwycięskim zagraniu (winner). Tego można oczekiwać od prawdziwych kibiców z tzw. „klasą”. Ci, pomimo, że kibicują „swojemu” – potrafią zdobyć się na ten ładny gest i nagrodzić przeciwnika. Po prostu nie podcinaj mu skrzydeł klaszcząc w momencie, w którym popełnił niewymuszony błąd. Wysyłasz mu bowiem sygnał: „Bardzo dobrze, że się pomyliłeś!”, „Brawo, mylisz się fantastycznie!”, „Cóż za piękny błąd!”. A mówimy przecież o turniejach w kategoriach dziecięcych (nawet U12), gdzie na korcie grają nastolatkowie dopiero zdobywający szlify w rywalizacji.
Zastanów się dwa razy
Nie jestem psychologiem, ale obserwuję ten „zwyczaj” coraz częściej występujący na kortach i oceniam go negatywnie. Rozmawiałem z kilkoma młodymi zawodnikami. Powiedzieli mi, że to ich denerwuje. Zatem nim następnym razem „nagrodzisz” niewymuszony błąd przeciwnika oklaskami – zastanów się dwa razy czy chciałbyś, aby „Twojego” zawodnika też ktoś tak „nagradzał…” po każdym „głupim” błędzie. Czy Ty też chciałbyś słyszeć oklaski po każdym swoim niewymuszonym błędzie? Serio?